czwartek, 28 lutego 2013

ponownie o Marusi

odebrałam dzisiaj Marusię po sterylizacji. po kilku dniach bezpieczeństwa przy człowieku znowu musi sobie radzić sama. dzisiaj zamieściłam na portalu KOTY.PL ogłoszenie o tym, że szuka domu. jeśli możecie pomóżcie je bardziej rozpowszechnić może to zwiększy jej szansę na adopcję.
oto zdjęcia zrobione dzisiaj, jeszcze w gabinecie weterynaryjnym

kotka jest wspaniała, charakterna ale bardzo lubiąca ludzi, gaduła i miziak, a do tego jaka ślicznotka.

środa, 27 lutego 2013

Marusia

właśnie skończyłam rozmawiać z Panią weterynarz. Marusia jest już po sterylizacji, miała ją wczoraj po południu, czuje się dobrze, zjadła, mizia się, wyrywa wenflon i "awanturuje się", odbieram ją jutro po pracy. dziękuję za trzymanie kciuków i proszę o jeszcze tym razem żeby znaleźć jej dom i dobrego człowieka.
nawet nie macie pojęcia jak się cieszę, że wszystko ok, tak się martwiłam.

wtorek, 26 lutego 2013

bez tytułu

dzisiaj odwiozłam Marusię na sterylizację, mam dzwonić dopiero jutro przed południem ... no więc czekam. dam znać co u niej tak szybko jak będę mogła.

a teraz o tym dlaczego mając kota oszczędza się na rachunkach za wodę.
dla zaniepokojonych informacja... to były pulpety drobiowe i warzywa gotowane na parze, a te zielone kawałki tak skrzętnie wylizywane to pozostałości BROKUŁA.
i jak relaksowałam się dzisiaj czytając gazetę





i jak tu czytać jak na środku bure leży. szczerze mówiąc to ja ją nawet rozumiem bo wyszłam dzisiaj z domu przed siódmą rano, a wróciłam po osiemnastej, a jak już wróciłam to zamiast kotem(ami) się zająć to gazetę czytam.

niedziela, 17 lutego 2013

oto ONE

dwie cudne kotki bez domu.


obydwie zostaną wysterylizowane, o ile nie stanie się nic nieprzewidywalnego. krówka czyli Marusia jest prawie zawsze w miejscu gdzie dostają jeść, Lidka czyli bura potrafi zniknąć na kilka dni i to o nią najbardziej się martwię. obie są wspaniałe i mimo nieufności lubią być głaskane i tulone.  mam nadzieję, że po sterylce znajdą się ludzie którzy zechcą przygarnąć którąś z nich.

niedziela, 10 lutego 2013

dziękuję...

wszystkim dziewczynom, które dodały komentarz pod moim poprzednim wpisem. prawda jest taka, że to był krzyk rozpaczy. za dużo nieszczęścia dookoła dlatego czasami muszę to z siebie wyrzucić.
co się tyczy Waszych komentarzy, oczywiście macie rację więc...
1. postaram się częściej zamieszczać zdjęcia moich braci mniejszych którzy potrzebują pomocy;
2. nie nastawiać się na walkę z całym światem tylko skupić na tym co sama mogę zrobić;
3. słuchać mądrzejszych, którzy pomagają zwierzętom od lat bez skarg i załamań czyli od Was moje drogie, DZIĘKUJĘ.
informacja dla Alison: Marusię zaszczepiłam i najwcześniej 19-go lutego ( czas działania szczepionki konieczny by moja pani wet ją wysterylizowała i przetrzymała parę dni po zabiegu, żeby nie od razu musiała wracać... no właśnie gdzie wracać )  zawiozę na sterylizację. widuję ją codziennie więc nie powinno być problemu z jej złapaniem. bardziej martwię się o jej koleżankę, burą Lidkę, której od kilku dni nie widziałam, a też udało mi się ją zaszczepić, tylko gdzie ona jest. martwię się też  bo nadchodzi, a wg mnie, już niestety nadszedł czas kocich amorów, a przecież kotka w rui nie powinna być sterylizowana. tak czy siak nie pozostaje nic innego jak czekać.

na koniec krótka relacja ze śniadania mojej siostrzenicy, która spędzała u mnie część ferii
 i zdjęcia dokumentujące to co robi Miki kiedy ja wieczorem w łóżku czytam książkę.

piątek, 8 lutego 2013

jak jest każdy wie

ale, ze aż tak do dupy to nawet ja, pesymistka, się nie spodziewałam.
ilość wyrzucanych, porzucanych, zostawianych, zaniedbywanych, głodzonych zwierząt rośnie w zastraszającym tempie. szarpię się sama ze sobą bo nie wiem co robić jak ogarnąć ten ogrom czterołapnego nieszczęścia. staram się, dokarmiam te mordy które znam ale jest tak wiele tych które nie wiedzą gdzie szukać a są na tyle nieufne, że nie pójdą za mną tylko konają gdzieś w krzakach z zimna, głodu czy kopniaków nibyludzi. tyle nieszczęścia a ja nie mam nawet komu o tym powiedzieć bo ... jestem odmieńcem który nie wiadomo dlaczego karmi niczyje zwierzęta. czy przy takiej skali ludzkiego zwyrodnienia to co robię ma jakiś sens. czy to że wysterylizuję dwie bezdomne kotki ma jakieś znaczenie. jak sobie z tym radzić.