wszystkim dziewczynom, które dodały komentarz pod moim poprzednim wpisem. prawda jest taka, że to był krzyk rozpaczy. za dużo nieszczęścia dookoła dlatego czasami muszę to z siebie wyrzucić.
co się tyczy Waszych komentarzy, oczywiście macie rację więc...
1. postaram się częściej zamieszczać zdjęcia moich braci mniejszych którzy potrzebują pomocy;
2. nie nastawiać się na walkę z całym światem tylko skupić na tym co sama mogę zrobić;
3. słuchać mądrzejszych, którzy pomagają zwierzętom od lat bez skarg i załamań czyli od Was moje drogie, DZIĘKUJĘ.
informacja dla Alison: Marusię zaszczepiłam i najwcześniej 19-go lutego ( czas działania szczepionki konieczny by moja pani wet ją wysterylizowała i przetrzymała parę dni po zabiegu, żeby nie od razu musiała wracać... no właśnie gdzie wracać ) zawiozę na sterylizację. widuję ją codziennie więc nie powinno być problemu z jej złapaniem. bardziej martwię się o jej koleżankę, burą Lidkę, której od kilku dni nie widziałam, a też udało mi się ją zaszczepić, tylko gdzie ona jest. martwię się też bo nadchodzi, a wg mnie, już niestety nadszedł czas kocich amorów, a przecież kotka w rui nie powinna być sterylizowana. tak czy siak nie pozostaje nic innego jak czekać.
na koniec krótka relacja ze śniadania mojej siostrzenicy, która spędzała u mnie część ferii
i zdjęcia dokumentujące to co robi Miki kiedy ja wieczorem w łóżku czytam książkę.